Najpierw busem za 185 LKR za osobę klimatyzowanym busikiem pojechaliśmy z dworca autobusowego w Negombo do Kurunegala. Wyjechaliśmy ok 11.20, dojechaliśmy ok 13.30. Tam szybka przesiadka na następnego, tym razem nieklimatyzowanego busa i za 76 LKR za osobę dojechaliśmy do Dambulli. Ok. 15.35 po wyjściu z busa od razu zagadal do nas kierowca tuk tuka. Zawiózł nas do zarezerwowanego w drodze (przez internet z karty srilankowej) hostelu ale tam nikogo nie było. Dzwonilismy i i nikt nie odbierał. Dobrze ze nie zapłaciliśmy wcześniej i odwołanie rezerwacji było darmowe bo mogliśmy jechać gdzie indziej. Oczywiście kierowca zawiózł nas do swojego brata. Potargowalismy się i wyszło 4200 LKR za pokój z klimatyzacją za noc wraz ze sniadaniem. Cena pierwotna to 40 dolarów. Ale pokój czysty i z własną łazienką.
Ok 16 pojechaliśmy tuk tukiem do złotej świątyni, kierowca był w porządku, starał się nam jak najwięcej powiedzieć o miejscowości, czego nie robić itd. Wstęp do kompleksu jest darmowy. Podobno rok temu jeszcze trzeba było płacić. Nie wiem czemu, ale znowu było tak, że jak się wchodzi po schodach to były małpy. Konkretnie makaki, dużo makaków. Trzeba na nie uważać.
Po wejściu na górkę trzeba zdjąć buty i chodzić po gorących, czasem parzących kamieniach. Buty wzięliśmy ze sobą bo podobno czasem kradną :-) świątynie ciekawe, wszystkie wykute w skale. Z tarasu świątyń był fajny widok. Istna dżungla. Z drogi do kompleksu świątyń było widać w oddali nasz jutrzejszy cel - Sigiryia. Czekamy aż będzie burza ale chyba nic z tego :-)